czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział III

Gdy Kaila się ocknęła pierwsze co zobaczyła to pysk wielkiego lisa tuż nad swoją głową. Patrzył na nią swoimi wielkimi, czarnymi oczami, lizał twarz dziewczyny. Rudowłosa odepchnęła go i usiadła. Wtedy tępy ból zaczął pulsować w jej głowie. Mimowolnie złapała się za nią i skrzywiła się. Lis usiał obok i ciągle się jej przyglądał.
- No co? - burknęła i spróbowała wstać. Ostatnie co pamięta to przystojny mężczyzna, a następnie krzyk matki potem pochłonęła ją ciemność. Rudowłosa rozejrzała się po okolicy w poszukiwaniu przyjaciółki. Zobaczyła ją, a gdy zrobiła niepewnie kilka kroków przed siebie zachwiała się. Stworzenie widząc, że, może upaść, podsunęło się do przodu, a zielonooka oparła się na, nim. Uśmiechnęła się do niego i z jego pomocą podeszła do drzewa pod, którym leżała szatynka. Kaila kucnęła przy niej i potrząsnęła nią lekko. Dziewczyna otworzyła leniwie oczy, ale zaraz potem zerwała się na równe nogi. Obie dziewczyny rozejrzały się wokół siebie. Nie były już przy domu ani w lesie, który znały. Rudowłosa dziewczyna oparła się o pień drzewa i spojrzała na swoją przyjaciółkę. 
- Gdzie... My jesteśmy? - zapytała niepewnie szatynka. 
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziała jej zielonooka. 
Obie w tym czasie spojrzały na lisa, który hasał sobie biegając za kolorowym motylkiem. Dziwnie się czuły w tym lesie, tak nieswojo, a zarazem jakby były częścią tego miejsca. Gdziekolwiek to było.
Usłyszały szum wody, więc skierowały się w tamtą stronę. Szły dość długo nie wiedząc, gdzie się znajdują ani co znajdą, kiedy dotrą do źródła wody. 
Gdy szły tak przez ten egzotyczny las nie zauważyły, że ziemia tam się kończy i, kiedy już Kaila miała spaść Aurelle chwyciła ją za rękę, a później drugą. Niespodziewanie rudowłosa uniosła się. 
Jej oczy były teraz zielone jak, dwa świecące szmaragdy. Po chwili stanęła na równych nogach, jednak nie mogła się na nich utrzymać jakby coś ją niesamowicie wykończyło. Upadła na kolana, potrzymała się rękoma, by nie upaść na twarz. Szatynka spróbowała złapać swoją przyszywaną siostrę, jednak jej ręce trafiły na powietrze. Patrzyła jak dziewczyna klęczy na czworaka i oddycha ciężko. Obie były świadome, iż na chwilę pokazały się zdolności zapieczętowane w zielonookiej. 
Brązowowłosa wyciągnęła dłoń, żeby pomóc wstać Kaili. 
Kiedy stały już na równych nogach lis zaczął warczeć. Niespokojne spojrzały w tamtą stronę i zobaczyły dwóch chłopaków i dziewczynę, która była podobna o jednego z nich.
Stały niepewnie na nogach nie wiedząc co robić, uciekać czy zostać, a może oni są niebezpieczni. Miały tyle myśli na ten krótki czas, w którym się zjawili, iż same były zaskoczone, że dalej stoją w miejscu. Niespodziewanie Aurelle zasłoniła rudowłosą swoim ciałem. Trójka przybyłych była tak zaskoczona, iż zatrzymała się w miejscu. Do przodu ruszył blondyn. 
- Nie musicie się bać, jesteśmy tu tylko, żeby przejść na ziemie - mrugnął do nich pokrzepiająco. 
Obie stały i zaczęły powoli zagłębiać się w swoje myśli. 
- Spóźniliście się - mruknęła zielonooka. 
- Jestem Jonathan ta dziewczyna to Felicja, a ten długowłosy blondyn to jej brat Samuel. 
- Nazywam się Aurelle. 
- Jestem Kaila. - Miło nam - powiedział blondyn pokazując rząd białych zębów. 
Dziewczyny oraz chłopacy zaczęli się do siebie zbliżać i podali przy okazji ręce.
- Jakoś tak robią na ziemi, prawda? - zapytała niebieskooka. 
Rudowłosa kiwnęła jej głową na tak. 
- Moglibyście... Moglibyście, pomóc nam dostać się do Idrionu? - powiedziała zbyt spontanicznie Szatynka. 
- Oczywiście - odpowiedziała jej Felicja - a wy -pokazała na chłopaków palcem - nie macie tu nic do gadania.
- Aaaa ziemia? - zapytał zdruzgotany blondyn. 
- Jak już słyszeliście jest za późno - mruknęła blondynka. 
Odwrócili się bez słowa i zaczęli zmierzać w drogę powrotną. Obie dziewczyny ruszyły za nimi. 
Aurelle chwyciła  w ręce lisa, który zmienił swój rozmiar i niosła go na rękach zafascynowana jego puszystą i miękką sierścią. 
Szli tak zafascynowani różnymi roślinami, które wyglądały pięknie, a chłopacy razem z Felicją uświadamiła, im, że są bardzo niebezpieczne. Kaila podeszła do dużego dzwonka, który był podobny do dzwonka rozpiechłego. Jego fioletowe listki raz po raz się otwierały lub zamykały. Niespodziewanie w twarz nastolatki buchnął czarny dym. Zaczęła kaszleć próbując spazmatycznie nabrać powietrza do płuc. 
Nagle była w lesie, gdzie było różowo, a koło niej stały grzyby i śpiewały coś. Miały różne skórki takie przeróżne, że kręciło się jej w głowie. 
- Nie, nie łaskoczcie mnie. 
Mówiła szamocząc się w objęciach Jonathana. 
- Czy naprawdę z nią wszystko w porządku? - zapytała zaniepokojona Aurelle. 
Już dawno puściła białą kulkę, która teraz szła obok jej nogi. 
- Nie martw się zaraz jej przejdzie. 
- Nieee~ - dźwięk, który wydała z siebie rudowłosa zabrzmiał jak jęk - nie róbcie tego, zaraz... 
Zielonooka poderwała się szybko i spadła z pleców ciemnowłosego. Poszkodowana rozmasowywała sobie tyłek po upadku, gdy koło nich słychać była jakiś ryk. 
Wszyscy w jednej chwili poderwali się z ziemi i zaczęli biec nie rozdzielając się. Dobiegli do jakiejś polany, a dziwny zielony potwór w bardziej błotnistym odcieniu zniknął  z ich pola widzenia. 
- E, a, gdzie... My jesteśmy? 
°°°°°°
Yuki: Nie mam czasu zmieniać czcionki T.T wybaczcie za tak długi odwyk od tego opowiadania. Dzisiaj jest trochę weselej. Jednak nie wyszedł mi długi rozdział, ponieważ jestem zawalona pracą domową z polityki!!! Nienawidzę jej. Jest jeszcze po niemiecku, a ja jej nie kumam... 
No dobra koniec z moim usprawiedliwianiem się! Niedługo powinnam coś jeszcze napisać. 

2 komentarze:

  1. Extra :)
    Uśmiałam się i nie mogę się doczekac co dalej :)
    Jedna uwaga tylko: Ziemia z dużej litery ;)
    Pozdrawiam, Szalona S&S

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne,ciekawe,zabawne itd :)
    W ogóle to macie świetny pomysł na fabułę opowiadania *.*
    Czekam na nast. Pzdr. Wenyy
    Lilianne <3

    OdpowiedzUsuń